Zacznijmy naszą refleksję nad królestwem Bożym od tekstu Pisma Świętego: Łk 17, 20-21 „Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże. Odpowiedział im: „Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny; i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest”.
Zwróćmy uwagę, że to faryzeusze zapytali Jezusa kiedy przyjdzie królestwo Boże. Byli tym bardziej zainteresowani niż ludzie dzisiejszych czasów. Trudno sobie wyobrazić aby dziś ktoś podszedł np. do księdza i zapytał kiedy przyjdzie królestwo Boże. Wydawałoby się więc, że faryzeusze, zainteresowani królestwem Bożym, powinni być naturalnymi sojusznikami Jezusa. Jednak Jezus nie znajduje z nimi wspólnego języka. Dlaczego? Otóż faryzeusze chcieliby konkretnych wskazówek, żeby Jezus wskazał im jakąś przestrzeń, granice, gdzie można byłoby powiedzieć, że tutaj jest królestwo Boże, a poza tymi granicami go nie ma. Tymczasem Jezus odpowiada, że nie można powiedzieć, że to jest tu albo tam.
Myślenie faryzeuszów nie jest takie odległe od naszego. My też chcielibyśmy móc wskazać, że granicą jest np. nasza parafia, Kościół, albo grupa osób, np. jakiś zakon, chcielibyśmy wyznaczyć jakąś przestrzeń gdzie to królestwo Boże jest. Ale wtedy trzeba by także wskazać, gdzie tego królestwa Bożego nie ma. Na przykład jak jestem w kościele na Mszy św., to tam królestwo Boże jest, a jak idę do pracy, do kawiarni, to tam go nie ma. Odpowiedź Jezusa dana faryzeuszom jest także odpowiedzią jaką Jezus daje nam: Królestwo Boże pośród was jest. Można ten tekst przetłumaczyć także wewnątrz was albo w zasięgu was. Jak to rozumieć?
Otóż królestwo Boże to jest Jezus Chrystus i relacja jaką z Nim nawiązujemy. Ta relacja zmienia wszystko. Tutaj dotykamy tematu głębokiego nawrócenia, które pozwala nam wejść w taką relację z Chrystusem, żeby nie czynić Go jedynie sekundantem naszych osiągnięć, przestrzegania wszystkich zasad. Takie właśnie myślenie zgubiło faryzeuszy. Myśleli, że sami osiągną zbawienie wypełniając Prawo. Tymczasem zbawienie przynosi nam Jezus. Poprzez swoją mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie odkupił nas z grzechów i oferuje nam zbawienie. Daje nam je darmo, nie musimy na nie zasługiwać. Musimy je tylko przyjąć.
I tu mamy pewien problem ze słowem „zbawienie”. Jest ono często używane w Kościele, ale nie używamy go w naszym życiu codziennym, dlatego nie rozumiemy jego znaczenia i często uważamy je za synonim życia wiecznego, podobnie zresztą jak królestwo Boże. Może lepiej zrozumiemy sens słowa „zbawienie” poprzez jego synonimy takie jak: uwolnienie, wybawienie, ocalenie, uratowanie. Zbawienie jest tym wszystkim. Historią, która dobrze tłumaczyła żydom sens tego słowa było uwolnienie ich przodków z niewoli egipskiej. Na pamiątkę tego wydarzenia co roku świętowali Paschę. Słowo Pascha oznacza właśnie przejście, dla Izraela było to przejście z niewoli egipskiej do wolności. Pascha Jezusa to Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie, przejście przez śmierć do życia. Nasza Pascha, to przejście od niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych, od królestwa ciemności do królestwa Bożego. Jezus nas odkupił, ale abyśmy byli zbawieni, musimy to odkupienie przyjąć. W jaki sposób?
Możemy je przyjąć zapraszając Jezusa do naszego serca i poddając Mu swoje życie. Tutaj pojawia się dylemat, bo o ile chętnie zaprosimy Jezusa do swojego serca, to poddanie Mu swojego życia rodzi w nas obawę: Czy aby nie stracimy w ten sposób naszej wolności? Absolutnie nie. Gdy nie wierzymy, spójrzmy na to, jak bardzo Bóg nas kocha: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1J 4,10). Jezus cierpiał i umarł za nas na krzyżu z miłości do nas. Kocha nas – przyszedł na świat i odkupił nas, aby nas wyzwolić z tego, co nas zniewala, zwrócić nam godność dziecka Bożego i sprawić, żeby przyszło do nas królestwo Boże. Czy takiej miłości nie warto zaufać? Miłujmy Boga i nie bójmy się otworzyć Chrystusowi drzwi swojego serca „My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował (1J 4,19). Odpowiedzmy na miłość Boga naszą miłością.
Poddajmy Jezusowi swoje życie, uczyńmy Go naszym Panem, wtedy przyjdzie do nas królestwo Boże. Będzie ono w nas, w naszym sercu. Zakosztujemy go już teraz na tyle, na ile pozwolimy Jezusowi panować w naszym życiu. Im więcej sfer i dziedzin naszego życia poddamy Jezusowi, tym więcej królestwa Bożego będzie w nas. Granica królestwa Bożego biegnie przez nasze serce, ta jego część, gdzie będzie panował Jezus, tam będzie królestwo Boże, tam będzie pokój, radość i miłość. Starajmy się jak najwięcej dziedzin życia poddać Jezusowi, najlepiej wszystkie. Nie jest to prosty proces, ale warto go rozpocząć i kontynuować, a wtedy będzie przychodzić do nas królestwo Boże i będzie się rozszerzać, będziemy go doświadczać coraz pełniej. I co więcej, to się nie skończy, tylko przedłuży na życie wieczne. Święty Jan pisze: „Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia. O tym napisałem do was, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne” (1J 5, 12-13). Zwróćmy uwagę, że nie pisze on w czasie przyszłym, ale teraźniejszym – a więc już mamy życie wieczne. Wystarczy go nie stracić. Czy to nie jest wspaniałe?
Uwierzmy miłości Jezusa, zaufajmy Mu i oddajmy Mu swoje życie a wtedy przyjdzie do nas królestwo Boże już teraz, a później będzie ono w całej pełni. Alleluja!!!
Elżbieta Król-Cebulska